Euforia ze sztuki
Odpowiedź jest krótka, choć można ją nieco rozwinąć. Kogo widzimy w galeriach? Koneserów sztuki, krytyków, garstkę osób ją ceniących i mających silną potrzebę obcowania z nią, kilka matek z dziećmi i szkolne wycieczki. Wobec tak zawężonego grona galeria obrazów przeżywać może dziś kryzys. Pęd życia często nie pozwala ludziom na zaspokajanie potrzeb kulturowych. Patrząc jednakże na to z perspektywy dom-praca-szkoła-galeria handlowa łatwo można się zgubić. Odnajdywanie piękna, a ściślej mówiąc satysfakcji z jego oglądania pomaga w życiu, nad czym nie powinno się debatować.
Oglądanie inspirującej wystawy jest poniekąd formą relaksu. Odskocznia od życia pełnego spraw do załatwienia, jaką daje galeria sztuki, nie powinna być zatem pomijana, wręcz przeciwnie koniecznie poważnie traktowana. Przechodzenie obok niej bez zainteresowania źle wróży na przyszłość chociażby dzieci, które wychowywane bez zaszczepienia wartości, jaką jest piękno sztuki, mogą mieć poważne deficyty w umiejętności przeżywania i okazywania emocji. Nawet laikom sztuki obrazy pozwalają na osobiste odczuwanie tego swoistego piękna. Nie trzeba przecież być jego koneserem, lecz jego potrzebującym, by czerpać satysfakcję i relaksować się dzięki niemu. Jednak w świetle statystyk nie jest dobrze. A przecież sztuka ma się podobać, weselić oko i duszę, a nie stanowić płaszczyznę, na jakiej zwykłemu społeczeństwu nieobcującemu z nią na co dzień nie należałoby się poruszać. Nie pozostaje więc nic innego, jak przełamać obecny schemat i dać się powalić sztuce na kolana.
Oglądanie inspirującej wystawy jest poniekąd formą relaksu. Odskocznia od życia pełnego spraw do załatwienia, jaką daje galeria sztuki, nie powinna być zatem pomijana, wręcz przeciwnie koniecznie poważnie traktowana. Przechodzenie obok niej bez zainteresowania źle wróży na przyszłość chociażby dzieci, które wychowywane bez zaszczepienia wartości, jaką jest piękno sztuki, mogą mieć poważne deficyty w umiejętności przeżywania i okazywania emocji. Nawet laikom sztuki obrazy pozwalają na osobiste odczuwanie tego swoistego piękna. Nie trzeba przecież być jego koneserem, lecz jego potrzebującym, by czerpać satysfakcję i relaksować się dzięki niemu. Jednak w świetle statystyk nie jest dobrze. A przecież sztuka ma się podobać, weselić oko i duszę, a nie stanowić płaszczyznę, na jakiej zwykłemu społeczeństwu nieobcującemu z nią na co dzień nie należałoby się poruszać. Nie pozostaje więc nic innego, jak przełamać obecny schemat i dać się powalić sztuce na kolana.